www.namaste2.fora.pl - witaj! Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości.
Forum www.namaste2.fora.pl Strona Główna                    FAQ
                Szukaj
             Użytkownicy
          Grupy
       Galerie
    Rejestracja
Zaloguj
Retro Roberta
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.namaste2.fora.pl Strona Główna -> Retrospekcje
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Robert
Newsman
PostWysłany: Sob 14:05, 29 Mar 2008

Dołączył: 25 Mar 2008

Posty: 408
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Nieporęt

Retro 1.

Robert biegł razem z innym mężczyzną do lotniska. Był wyższyi starszy od Roberta. Na szyi miał aparat. Biegli bardzo szybko, choć nieśli dużo bagaży. W końcu dobiegli. Spojrzał na zegar.
-Spóźniliśmy się. Samolot już odleciał-powiedział Robert
-A byliśmy tak blisko...Ej, patrz! Opóźnienie. Jeszcze zdążymy-wykrzyknęła druga osoba.
I znów zaczęli biec. Po długim biegu dostali się na samolot tuż przed odlotem.
-Mają panowie szczęście. Samolot zaraz odlatuje-usłyszeli gdy dali bilety i wskoczyli do samolotu. Szybko usiedli na swoich miejscach.
-Jednak się udało-powiedział Robert.
-Wiedziałem, że się uda. W końcu to twoje przeznaczenie.
-Wcale nie. Nie wiadomo czy mi się uda.
-Uda ci się, albo nie nazywam się James Reshewsky!
-Przestań. Przecież nie jestem taki dobry. W Australii byłem 4.
-Ale w Wiktorii zwyciężyłeś. 4 miejsce to był przypadek. Pech, który rzucił cie tuż za podium.
I zaczęli się przyjaźnie kłócić o to, co będzie gdy wylądują. "Proszę zapiąć pasy. Zaraz odlatujemy" powiedziano przez głośnik. I odlecieli, cały czas rozmawiając. Nagle zaczęły się turbulencje. Co jest... Usłyszał trzask. Spojrzał do tyłu i zobaczył, że tuż za jego miejscem odczepił się ogon samolotu. Nagle dostał czymś w głowę i stracił przytomność.

Obudził się. Słyszał jakieś krzyki. Otworzył oko. Leżał na plaży. Rozejrzał się. Zobaczył resztki samolotu. Ludzie biegali. Nagle zobaczył James'a.
-James! Co się stało-Krzyknął.
Pytanie było głupie, ale oczekiwał odpowiedzi. Nie usłyszał jej. To niemożliwe! Przybiegł do niego jakiś człowiek.
-Wszystko dobrze-spytał się.
Nie odpowiedział. Człowiek sprawdził puls.
-On nie żyje. Wykrwawił się-powiedział i wskazał na krew, która lała mu się z pleców-Wszystko dobrze? Nazywam się Jack, jestem lekarzem...

Wziął ciało James'a i zakopał je. Większość ciał zakopano dużo później, ale Robert uznał, że James zasługuje na grób od razu. Własnymi rękami wykopał dziurę. Włożył tam Jamesa. Z szyi zdjął mu aparat i założył go na swoją szyję. Zakopał go i wbił w ziemię krzyż. Spojrzał na niebo, na którym było już mnóstwo gwiazd. Dlaczego? Zaczął się modlić nad grobem.


*************************************************************

Retro 2.

Robert siedzi przed komputerem. Nagle wchodzi James.
-Cześć-powiedział James.
-Cześć-odpowiedział Robert.
-Znowu to robisz? Po kiego grzyba?
-Przecież wiesz, że musze się dowiedzieć, kiedy popełniłem błąd.
-Wcale nie musisz.
-Muszę. Popatrz na to. Gram obronę hiszpańską. on wybiera wariant Morphy'ego, a ja biję mu konia. Po wymianie uzyskuje przewagę zbijając mu piona z e5, a potem...
-OK! Nie musisz mi tego mówić po raz setny-zaśmiał się James.
-Ale jak on potem wychodzi gońcem i koniem i robi krótka roszade tracąc tempo...
-I uzyskuje lepszą pozycję. Mówiłeś mi to już tyle razy.
-I chyba chodzi o to, że niepotrzebnie zacząłem go atakować pionami na skrzydle hetmańskim..
-O to już coś nowego.-powiedział James i zakończył rozmowę.
Robert skończył analizować partię. Włączył internet i sprawdził pocztę.
1 wiadomośc: Już dziś możesz kupić nowa energiooszczędną pralkę...
Ale spam...
2 Wiadomość: W USA odbywa się turniej szachowy w drużynach 4-osobowych. Ze względu na to, że byłeś 4 możesz być w naszej reprezentacji...
Fajnie
Bilety na lot do USA muszi kupić sobie sam.
Niby za co?
3 wiadomość: Już dziś możesz kupić nową energiooszczędną lodówkę...
Znowu spam...
4 wiadomość:Ze smutkiem informujemy pana, że Jennifer Smith umarła.
I co z tego?
W testamencie napisano, że jest pan ojcem jej syna...
CO!


*************************************************************

Retro 3.

Imie i nazwisko:Robert Reshevsky.
Data urodzenia: 1984
Ranking: 1000


Mały chłopiec kończy pisac swoje dane na kartce. wchodzi do pokoju, w którym daje ją jakiemuś starszemu panu. Nastepnie wychodzi.

-I jak? Napisałeś wszystko Robercie?-pyta się go jakiś mężcyzna.
-Tak tato-odpowiedział chłopiec.
-To idź teraz do James'a. On ci wytłumaczy jak będzie przebiegał turniej.
-Tato, on mi mówił to już wielokrotnie.
-Ale nigdy nie zaszkodzi jeszcze raz się tego dowiedzieć. No dobrze, teraz ja już muszę iść do pracy. James! Chodź tu!-krzyknął i podbiegł do niego starszy od Roberta chłopiec-Życze wam powodzenia. Wrócę o trzeciej.
-Cześć tato-opdpowiedzieli chłopcy.
-I wyjaśnij Robertowi jak będzie...
-Tato...

Ojciec Roberta i Jamesa wychodzi. Przychodzi sędzie i mówi kot z kim będzie grał. Robert usiadł przy czwartej szachownicy. Grał białymi z przeciwnikiem, który miał mniej więcej tyle samo lat, co on.


*************************************************************

Retro 4.

Mały Robert wrócił do domu. Był on bardo mały, miał małe okna i jedno dodatkowe piętro. Na parterze były 2 pokoje: salon z kanapą i starym telewizorem oraz kuchnio-jadalnia z lodówką, kuchenką i stołem, gdzie jedzono wspólnie posiłki. Na piętrze były łazienka i 2 sypialnie, jedna rodziców i druga Roberta i James'a, któa była bardzo mała. Ledwo starczało miejsca na 2 łózka, a James musiał spać z ugiętymi kolanami, bo mus ienogi nie mieszciły. Robert wiedział, że niełdugo czeka go to samo.
Robert wszeł po schodach ipołożył tornister pod łózkiem, żeby było węcej miejsca, którego i tak zostało bardzo mało po odjęciu łóżek. Zszedł na parter i wszedł do kuchni. Wysoka i chuda kobieta robiła obiad.
-Cześć mamo-powiedział.
-Już jestes? Nie słyszałam jak wszedłeś do domu Robusiu-odezwała się mama.
-Mamo-powiedział z wyrzutem Robert, tak, ze było wiadomo o co mu chodzi, a po chwili dodał-Co będzie na obiad?
-Ryba-odpowiedziała mama.
-Znowu?-spytał smętnie Robert.
-No jakie znowu? Przedwczoraj był kurczak! Ale nie mówmy o tym. Jak było w pierwszym dniu w szkole?
-Nic ciekawego.
-No powiedz coś...
-No oprowadzali nas po szkole...
-I jak? Podoba ci sie?
-W sumie to tak. Jest bardzo duża. Ma 6 sal, w każdej są 2 rzędy po 3 ławki!
-A jak z uczniami?
-W mojej klasie są 5 chopaków i 4 dziewczyny!
-A gdzie James?
-Wróci później. Musiał coś załatwić...
-On? Niby co?
-Nie wiem. Nie mówił mi.
Robert poszedł na piętro do swojego pokoju. Wyjrzał przez jedno małe okno, jedyne które było w jego pokoju. Patrzył w nie przez kilka minut. Po kilkunastu minutach gdzieś w oddali szedł James i jakaś dziewczyna. Zatrzymali się pod ich domem i zaczęli się całowąc na pożegnanie. To był błą. Przed ich domem było niebezpiecznie. Gdy tylko James wszedł od domu rozległy się krzyki. Widocznie mama też wypatrywała James'a. Pewnie zobaczył jak się całuje. Robert wolał nie wiedzieć co o tym pomyślała. Szybko wstał i zamknął drzwi. Nawet przez nie słyszał głośne krzyki mamy. Po kilkunastu minutach wściekły James przyszedł do jego pokoju i rzuciłz całych sił tornistrem w podłogę.
-Co się stało?-spytał się Robert.
-Nic. Jest obiad. Chodź.
Robert zszedł za James'em. O jego dziewczynie wiedział jużod dawna. Obiecał James'owi, że nie powie mamie. Tata wiedział, przed nim nie mógł tego ukryć. W milczeniu jedli obiad. Mama nie chciał, by Robert słyszał kłótnie. Nagle przyszedł ojciec. Robert juz skończył obiad.
-Może pójdziesz dorobić lekcje?-spytała się mama.
-Dobrze-odpowiedział Robert.
Robert zgodził się choć nic mu nie zadali. Wszełdo swojego pokoju i zamknął drzwi. Tym razem słyszał każde słowo, które jego mama wykrzyczała. Położył się na łózku i czekał aż skończą.


************************************************************

Retro 5.

Dużo starszy już Robert leżał w łóżku. W jego pokoju znajdowało się tylko jedno łóżko już od pewngo czasu. Od czasu gdy James wyprowadził się. Były to dość zwykłe okoliczności. Gdy James skończył osiemnastke po kolejnej kłótni wyprowadził sie i zamieszkału swojego kolegi, który wynajmował małe mieszkanie składające się z 2 pokoi: łazienki i sypialnio-salono-kuchni.

Nagle coś zaczeło piszczeć. Robert znalazł stary budzik i go wyłączył. Ubrał się i zszedł na parter. Zrobił szybko kanapkę, którą zapakował do plecaka i poszedł do szkoły.

W szkole nic się nie działo. Po całym dniu wielkiej nudy Robert wrócił do domu. Wiedział co go czeka. Ledwo otworzył drzwi i usłyszał "Wszystkiego najlepszego!" Przyjął prezenty, zdmuchnął świeczki z tortu i cały czas udawał, że to była dla niego niespodzianka. Kiedyś może i byłaby to niespodzianka, ale nie teraz. Robert poszedł do swojego pokoju. Zdjął plecak i wrzucił go pod łóżko. Położył się na łózku. Nie chciał schodzić na obiad.

Nagle usłyszał pukanie. Nie było to pukanie do drzwi. Było to pukanie do okna. W oknie pojawiła siętwarz James'a. Robert szyb kootworzył okno i uciszył brata. James wszedł do jego pokoju z wielkim prezentem.
-Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin-powiedział-No otwórz, śmiało!
-Już otwieram-odpowiedziałRobert.
I otworzył. W środku pudełak był prezent o jakim nawet nie marzył. Był nim mały kotek.
-Skąd go masz?-spytał się Robert z niedowierzaniem.
-Jakoś zdobyłęm. Pracowałem w barze jako kelner i troche pieniedzy zarobiłem.
-Nie wiem, czy zrobiłeś mądrze. Co ja z nim zrobię? Nie mogę przeciez powiedzieć rodzicom.
-Oj, spokojnie-powiedział James-wszystko będzie dob...
Nagle kot skoczył na James'a, który siedział na oknie. James spadł z pierwszego piętra. Robert szybko zszedł na dół.
-Mamo! Tato! James..
-Mówiłam ci, żebyś nie wspomianła nam o nim-powiedziała mama.
-Ale on...
-Nie interesuje nas to.
-Przecież on jest waszym synem a moim bratem!
-Już nie jest naszym synem.
-No dobra, to ja znikam.
-Nie możesz...
-Skoro ty nic nie zrobisz, to nie znacyz, że ja nic nie zrobię.
-A co jest do zrobienia?
-Przeciez ciebie to nie obchodzi!
Tata czytałcały czas gazetę. Na te słowa przerwał, a Robert wybiegłz domu. "O co mu chodziło?" Nie wiem" usłyszał jeszcze w oddali.


*************************************************************

Retro 6.

Robert siedział w poczekalni w szpitalu. Był wysoki, wyglądał dośc dorosło. W końcu z jakiejś sali wyszli lekarze, którzy wieźli kogoś na specjalnym wózku. Weslz ido jakiejś innej sali, a Robert wszedłtuż za nimi. Patrzył, jak lekarze kładą nieprzytomnego, całego pobandażowanego James'a.

Robert długo siedział przy łóżku. Po kilku godzinach James się obudził.
-Cześć-powiedział do Roberta, który podskoczył z wrażenia.
-Już się obudziłeś!
-Zauważyłem.
-Wiem, że zauważyłeś...
-No, ale wsyzstk oprzynajmniej wyglada dobrze.
-No nie wiem, chyba masz kilka rzeczy złamanych...
-Ale wtedy było dużo gorzej.
-Już lepiej mi nie przypominaj. Co to był za pomysł, żeb ykupowac mi kota.
-Jakiś był...
-Ale cos źle wyszło. Kot uciekł a ty wylądowałeś tutaj z... z...
-Spokojnie, nie możesz się denerwować.
-Mogę, ale nie powinienem.
-Która godzina?
-Jest-Robert spogląda na stary zegarek-O k@#$a! Osiemnasta! Musze lecieć, spóźnie się na...
-Na konkurs?
-Tak! Właśnie!

Robert wybiegł z sali. Biegł przez korytarz szpitala. Wbiegł strasznie szybko w zakręt i wpadł na jakąś dziewczynę. Dziewczyan upóściła jakieś lekarstwa, a Robert prawie się przwrócił.
-Przepraszam! Spieszyłem się!-powiedział i podniósł jakieś leki, które upóściła i podał je dziwczynie.
-Nic się nie stało-odpowiedziała-Nazywam się Jennifer.
-A ja Robert. Ja musze już iść. Na razie!
Robert minął Jennifer. Była średniego wzrostu, troche niższa od Roberta. Miała długie czarne włosy i niebieskie oczy. Robert nie wiedział, do czego to doprowadzi, w niedalekiej już przyszłości.


*************************************************************

Retro 7.

Robert siedział na kanapie i oglądał telewizję. Nie było nic ciekawego, ale nie miał nic lepszego do roboty. Ostatnio w życiu mu nie szło. Brat leżał w szpitalu, na turnieju nie wygrał żadnej partii, gdy jutro jest następny turniej, a na dodatek zgubił portfel. Nie miał z czego żyć, bo jeszcze nie pracował, a brat nie dostawał pieniędzy, bo nie mógł pracować będąc cały w bandażach. Robert nie wiedział co robić. I tak rozmyślając o tym, nagle coś mu przerwało myślenie. Był to dzwonek do drzwi. Wstał i szybko je otworzył.

-Cześć!-powiedziała jakaś dziewczyna, którą Robert kojarzył, ale nie wiedział skąd.
-Cześć.... A tak w ogóle, to kim jesteś?
-Jestem Jennifer. Nie pamiętasz?
-Nie-powiedział zdezorientowany Robert.
O co jej chodzi. Przecież nic nie piłem i nie mogłem zrobić niczego głupiego...
-No jak to nie? Wtedy w szpitalu wpadłeś na mnie!
-No tak...
Uff, już myślałem, że coś zrobiłem...
-Ale skąd wiesz gdzie mieszkam?-spytał się niepewnie.
-Upuściłeś portfel, a w nim było wszystko było napisane. Proszę-Podała mu portfel.
-Dzięki. Szukałem go, bo miałem tam wszystkie oszczędności.
-Nie ma za co.
-To... może wejdziesz.
-No dobrze.
-Napijesz się herbaty?
-A nie masz czegoś innego?
-No nie, nic nie mogłem kupić.
-Jeśli tak, to może być herbata.

Robert poszedł zrobić herbatę. Był rozkojarzony całą sytuacją. Nagle w jego domu pojawia się dziewczyna z jego portfelem. Przynajmniej go odzyskałem. Zrobił herbatę i wrócił do salonu.

-Proszę. Twoja herbata.
-Dzięki. Tak w ogóle to sam tu mieszkasz?
-Nie, z bratem, ale jest w szpitalu.
-Nie jest wam tu ciasno?
-Jakoś się mieścimy...

I tak rozmawiali przez kilka godzin. Rozmawiało im się bardzo dobrze. Mieli te same zainteresowania, no może oprócz szachów. Ale Robert nie powiedział o nich Jennifer, bo wiedział, że nie wszyscy lubią ten "sport" i mogłaby go wyśmiać. Spotkał się z takimi przypadkami już wiele razy i wolał nie przeżywać tego jeszcze raz. Po kilku godzinach, gdy było już bardzo późno rozmawiało im sie nadal bardzo dobrze, ale było już wyraźnie za późno.

-Wiesz, już jest bardzo późno. Chyba musimy kończyć-powiedziała Jennifer
-Skoro musimy-odpowiedział Robert
-Oboje wstali. Robert podszedł do drzwi by je otworzyć. Szybko je otworzył, bo chciał przepuścić Jennifer.
-To... Do zobaczenia.
-Do...-nie dokończyła. Pocałowała Roberta. Zatoczyli się w stronę łóżka...

PIK! PIK! Och, co jest? PIK! PIK! Dobra, dobra! PIK! PIK!
Robert wyłączył budzik. Wstał, rozejrzał się i własnym oczom nie uwierzył. I nagle wspaniałe wspomnienia z poprzedniej nocy wróciły doi neigo i prysnęły.
-Jennifer! Jennifer!
-O! Już wstałeś.
-Musisz wstawać. Ubieraj się!
-Co?! Ale czemu.
-Muszę... gdzieś iść.-powiedział pomijając szachy i szybo zakładając spodnie.
-To nie może zaczekać?
-To nie jest zależne ode mnie. Szybko!
-No dobrze....
I tak szybko się ubrali. Jennifer wyszła. Robert wziął portfel, który mu przyniosła i szybko wybiegł na ulicę, wszedł do autobusu i pojechał na turniej szachowy.

*************************************************************

Retro 8.

Na małej działce biegało dwóch chłopców. Grali w piłkę nożną jeden na jednego. Mieli małe prowizoryczne bramki, jedną była ściana, którą pomalowano kredą, by wyznaczyć słupki i poprzeczkę, a drugą dwa średniej wielkości drzewa, z kijkiem miedzy gałęziami jako poprzeczka. Jeden z chłopców właśnie okiwał drugiego. Już strzelał, gdy tamten drugi nadstawił nogę. Piłka kopnięta, przez większego z chłopców odbiła się od nogi drugiego i poleciał wysoko, by wpaść przez okno do domu.

-O nie-jęknął James.
-Spokojnie, mogło być dużo gorzej. Przynajmniej było otwarte-stwierdził Robert.
-Ale jeśli mama zauważy, że wkopaliśmy brudną piłkę do jej kuchni...
-Więc lepiej zabierzmy ją jak najszybciej.
-Czekaj, trzeba sprawdzić gdzie jest mama.

James podszedł do okna. Było mało otwarte, więc żaden z nich by się nie prześlizgnął. Podszedł do drugiego, od strony małego salonu. Mam siedział i coś zszywała.

-Robert! Szybko idź od drugiej strony do domu!
-OK!

Robert pobiegł do drzwi od frontu. Wszedł przez nie i podkradł się do kuchni. Piłka wtoczyła się pod duży stół, na którym jadali z cała rodzina. Robert wszedł pod stół i podczołgał się po piłkę. Nagle zadzwonił telefon.

O nie!

Mama wbiegła do kuchni. Na szczęście nie zauważyła Roberta, który był dobrze schowany pod stołem

-Halo? Mark? Tak, już-mama odebrała telefon.
-Kochanie! Telefon do ciebie!

Tata zszedł szybko i wziął słuchawkę. Mam poszła znów do salonu, ale Robert nadal nie mógł wyjść z kryjówki. Musiał czekać, aż tata skończy rozmawiać.

-Dzień dobry-powiedział tata do telefonu-Tak wiem, że na jutro musze wam go przynieść.... Wiem, że musze pozbyć się dowodów.... Dobra, omińmy temat pieniędzy... To ma być ostatni raz. Rozumiesz?

Tata skończył dziwną rozmowę i wyszedł z kuchni. Robert wstał i szybko posprzątał podłogę, by mam nie znalazł żadnych śladów obecności piłki i jego. Gdy tylko to zrobił wybiegł na dwór do brata.

Udało się!

*************************************************************

Retro 9

Robert siedział w barze. Był on mały, strasznie stary i zniszczony. Przychodzły do niego najgorsze typki z Melbourne, bo był w najgorszej jego dzielnicy. A Robert wciaż pil tam piwo, a barman powoli zaczał się nudzić, obsługujac jednego klienta. Była już prawie północ, Robert był ostatnim gościem w tym barze. I cały czas pił i pił.

Nagle do baru wszedł jakiś człowiek. Rozejrzałsię powoli i niepewnie podszedłdo Roberta, ktory był odwrócony do niego tyłem. Gdy już doszedł do niego na twarzy pojawaił sieuśmiech i od razu zaczął do neigo mowić.

-Cały czas tu byleś? Chodź ze mną...-powiedział James
-Spadaj!-odpowiedział Robert.
-No chodź! Jak można uciec w swoje własne urodziny!
-Jak widać można...
-Dobra, mniejsza o to. Chodź!-powiedział i wziął Roberta za rękę, bo sam by nie doszedł. Tak bardzo był pijany.
-Nie! Ty nic nie rozumiesz!-wyrwałsięz uścisku
-Alez rozumiem...
-Nie rozumiesz! Nic nie rozumiesz! Nic... nie...

Robert stracił przytomność. Za dużo wypił. Po takiej dawce nikt by nie wytrzymał. Leżał i czekał na dalsze wydarzenia, które odmienią jeszcze bardziej jego zycie. Po czymś takim już nigdy się nie pozbiera, bo przeżył wstrząs, za duży jak na niego. Choć właśnie miał 18 urodziny, jeszcze do niczego większego nie dorósł. A coś mu się stało, czego nie mógł wytrzymac.

Nic... Nie.... Rozumiesz...

*************************************************************

Retro 10.

-Co mu jest.
-Prawdopodopnie depresja, choć bardzo silna, dziwnie silna... Pewnie przeżył coś, co nim wstrząsnęło...


Robert się obudził. Otworzył oczy. Za otwartymi drzwiami jego mama, tata i brat rozmawiali z lekarzem. Według nich to była depresja, spowodowana jakimś wstrząsem. Głupcy... Chociaż z drugiej strony... Robert leżał na łóżku ze zdecydowanie za czystą, białą pościelą. Nie bylo mu tam, dobrze. Wszystkie kości go bolały, ale nie to było najgorsze...

Rodzice i brat pożegnali lekarza i weszli do pokoju Roberta. Od razu zauważyli, że nie śpi, choc szybko starałsięto zatuszowac. Najbardziej jendak ucieszyło go to, że rodzice pogodzili się z bratem. W sumie, gdyby nie on nic by się takiego nie stało.

-Już odzyskałeś przytomność synu!-pkrzyknęli chórem rodzice.
-Znów z nami-dodał ciszej brat.
-No tak.. Nie jest najgorzej....-odpowiedział Robert-Mamo przestań, jestem dorosły!-dodał, gdy mam zaczęła go całować.
-Spokojnie, lekarz mówił, żeby tak mu s enie narzucać-powidział powoli brat.
-Dobrze, to my juzpójdziemy-Powiedział ojciec Roberta.

Tak więc rodzice Robert poszli, ale James, który był bratem Roberta został. Widoczeni tak sięumówili, bo brat mógł więcej z Roberta wyciagnąć. Rodzice nie są do tego tak zdolni, choć Robert nie wiedizał ,ze mogą to zrozumieć.

-No wiec...-zaczął James.
-Chcesz się dowiedzieć, co się stało-dokończył za niego Robert.
-Tak. I nie. Co sie stało to juzw sumie wiemyu, gorzej z tym, co było tego powodem.
-No wiesz...
-Wiem, że pewnie to nie jest takie ąłtwe.
-Słuchaj.... Ja... ci... nie... mogę... tego... powiedzieć.
-Dobrze, niech ci będzie
-Nie.. mogę.

Nie... mogę...

Brat Roberta poszedł. Robertowi nie mogło to przejść przez gardło. Po prostu nie mogło. Przynajmniej teraz Robert miał troche czasu, by wszystko sobie uporządkować. A tak mu się przynajmniej wydawało. Nagle wszedł jeszcze ojciec Roberta.

-Słuchaj-zaczął ojciec.
-Słucham...
-Powiedz, że ty nie wszedłeś z nimi w...
-W co...
-Nie wiesz, ty nie wiesz....
-Ale czego nie wiem?
-Skoro nie wiesz, to nie jest ci to potrzebne...
-Czego nie wiem? Czego... nie... wiem?
-Niczego. Wiesz wszystko co ci do szcześcia potrzebne.

Ojciec szybko się ulotnił, tak jak i się pojawił. Znow zostawił Robeta samego, w pokoju z przesadnie czysta i biąłą pościelą, od której Robertowi chciało sie wymiotować.

Czego... nie... wiem....

Nie moge... bo... nie wiem.


*************************************************************

Retro 11.

-Nadal ma depresje?
-Niestety tak. Ciągle się pogarsza. Nie wiadomo dlaczego. Jest pani pewna, że nikt go nie denerwował?
-Tak, był u niego tylko brat i od razu wyszedł.
-Nie chcę pan imartwić, ale..
-Tak?
-To moze nawet byc coś gorszego od depresji... One nie są nigdy az takie silne.


Robert usłyszał nastepna rozmowę za drzwimi. Przed chwilą badał go lekarz. Nie mógł mu nic powiedziec jakby stracił mowę, nie mógł się ruszać, jakby był sparaliżowany. Ale mógł słyszeć, a co najważniejsze myśleć.

-Jak mogłeś! Miałeś go nie denerwować
-Ale ja go nie...
-Jak to nie! Lekarz mówił, że coś się jeszcze z nim stało, po pierwszej wizycie!
-Moze się mylił?
-Nie mógł się mylić! Najpierw Robertowi się polepszało, a później pogarszało! Jak to wyłumaczysz?!
-Nie wiem...
-No właśnie! Więc...


Kolejne głosy, tym razem w dalszej części domu przestały być słyszalne dla Roberta. Głośne krzyki jego matki i brata przestaly być tak głośne jak wcześniej. A nawet, gdyby Robert mógłje słyszeć, nie interesowałby się nimi. Po prostu by się wyłączył, odciął od reszty świata, która go pozbawiła tego, co miał prawie najlepsze. Zostały mu już tylko myśli, które nie mogły się ulotnić. Myślał tylko o jednym. Albo inaczej, nie myślał już o niczym oprócz jednej rzeczy...

Dlaczego?


*************************************************************

Retro 12.

Robert leżał w samochodzie. Teoretycznie mógł wstać i usiąść normalnie, ale to tylko teoretyka. Coś go sparaliżowało. Nie dosłownie, w przenośni. Z jego ciałem nic się nie działo. W przeciwieństwie z umysłem. PO kilku godzinach ojciec dowiózł go do tajemniczego miejsca. Samochód zatrzymał się. Ojciec wysiadł, otworzył drzwi do tylnych siedzeń i pomógł Robertowi chodzić. Praktycznie Robert nie szedł, on był ciągnięty przez ojca. Ojciec dociągnął go do chatki. Był już stary, a nadal miał dużo siły.
-Dzień dobry-powiedział ojciec do mężczyzny, który był w środku.
-Dzień dobry-odpowiedział mężczyzna.
-Mam mały problem z synem...
-To widać. Posadź go tu, a potem wyjdź. Tu trzeba pracować w samotności.
-Wiem, już u pana byłem...
-Tak, pamiętam pana.
Ojciec Roberta zrobił to, o co go prosił mężczyzna. Gdy tylko wyszedł mężczyzna zaczął patrzeć podejrzliowie na Roberta.
-Tobie nic nie jest-powiedział nagle.
-Wiem-wykrztusił Robert.
-Nie jestem psychologiem, by zajmować się twoją depresją.
-Wiem. Ty jesteś Isaac, słynny Isaac z Uluru. Jesteś uzdrowicielem, a nie psychologiem.
-Tak, wiem, że nim jestem. Ale to nie ja uzdrawiam. To miejsce uzdrawia.
-Już to słyszałem. Przy poprzedniej wizycie.
-Pamiętam, że przy pierwszej wizycie, byłeś tak małym, że nie mówiłem ci, co ja robię.
-Nie mówię o tej wizycie. Przyszedłem tu prawie równo rok temu. Ale wtedy to nie ja byłem pacjentem.
-A tak... mówisz o tamtej dziewczynie?
-Tak.
-A więc, teraz jednak skoro tu jestes trzeba to zrobić.
-Nie trzeba...
-Dlaczego?
-Bo wcześniej zastanawiałem się tylko nad przyczyną, a teraz też nad rozwiązaniem.
-I je znalazłeś?
-Tak.
-A wiec możesz już iść??
-Tak, ale... mógłbym prosić jeszcze o jedna rzecz?
-O jaką?
-Chciałbym zobaczyć notatkę z mojej poprzedniej wizyty. Tej z dziewczyną.
-Jeśli chcesz...
Robert dostał te notatki. Szybko sprawdził je i znalazł to czego szukał:
...Jennifer Smith-Los Angeles-Amstrong's Street 23...


*************************************************************

Retro 13.

Kolejny pobyt Roberta w barze. Tym razem jednak nic nie pije. Poprzednie wydarzenia go nauczyły. Był inni niż wszyscy. Nie pił, nie palił, nie brał narkotyków. Jednak przyszedł do baru, gdzie wszyscy robili takie rzeczy. Miał bowiem sprawę, którą mógł załatwić tylko tutaj. Na początku stali bywalcy mu nie ufali i nie chcieli nic powiedzieć, ale wystarczyło im coś postawić, by miękli. Robert znalazł człowieka, którego szukał. Powiedziano mu, że przychodzi załatwiać interesy w czwartki o 2 nad ranem. O tej też godzinie Robert się do niego udał. Gdy tylko go rozpoznał od razu do niego podszedł.
-Witam pana-zaczął kłaniając się.
-Witam. Nazywa się pan Robert.. Reshevsky?
-Tak
-Ciężko to wymówić. Ech, ci Australijczycy...
-Moi przodkowie pochodzili z Europy, mieszkają tu od ponad 100 lat.
-Dobrze. Podobno miał pan do mnie jakąś sprawę. Można wiedzięc jaką?
-A jaką można mieć do jedynej firmy w Melbourne, która wynajmuje płatnych zabójców?
-A więc kogo zabić?
-A pracujecie na innych kontynentach?
-Tak, ale to podwaja kwotę.
-Jestem przygotowany-Robert wskazał na walizkę, którą miał ze sobą.
-Dobrze. A więc kogo zabić? Potrzebujemy adresu i trochę o ty mjak wygląda...
-Tutaj jest wszystko-Robert podał kawałek papieru.
-Ameryka... Los Angeles... Kobieta?
-Tak.
-W czym kobiety mogą zawinić?
-To nie pana sprawa.
-Radziłbym to przemyśleć...
-Myślałem o tym wiele razy
-No dobrze... Ale to potraja cenę.
-Niech wam będzie.
Robert wziął walizkę. Otworzył ją. Było w niej mnóstwo pieniędzy. Wyjął część pieniędzy. Szybko przeliczył. Dołożył jeszcze trochę, bo suma nie zgadzała się z ustaloną. A w walizce została ponad połowa pieniędzy.
-Równa sumka-powiedział Robert i pożegnał się. Średnio usatysfakcjonowany wyszedł z baru.


*************************************************************

Retro 14

Robert wstał. Zapowiadał się dla niego kolejny ponury dzień. Wyszedł z domu, który dzielił wspólnie z bratem. On jeszcze spał. Znudzony sprawdził skrzynkę na listy. Były w niej 2 listy. Spojrzał na 1 i rozpoznał, że napisał go mężczyzna z baru-szef firmy zabójców. Powoli zaczął go czytać.

Szanowny Panie Reshevsky.

Chciałbym poinformować Pana, że pracę skończono. Dalej zacytuję mojego pracownika, który wykonał to zlecenie. Zawsze wykonujemy raporty z pracy, a ten jest na tyle... inny, że powinien go Pan przeczytać.

(...) gdy tylko pojawił się odpowiedni moment wszedłem do domu dziewczyny, gdyż była sama (...) zaczęła mnie błagać, bym jej darował (...) powiedziałem jej, kto mnie wysłał. Odpowiedziała, że tego nie chciała i wszystko wyjaśniła mu w liście (...) Mimo to zrobiłem tak jak musiałem i (...)

Mam wrażenie, że podjął Pan niesłuszną decyzję. Rzadko odzywam się w takich sprawach, ale teraz uznałem, że musiałem. Moim zdaniem Pan bierze wszystko za bardzo na serio. Ale taki juz jest świat. Nie można miec takiego podejścia do życia. Jeśli Pana uraziłem przepraszam...


Robert zakończył czytać. Nigdy nie dostał od niej listu z wytłumaczeniami. Uznał, że ona kłamał, żeby ją oszczędził. A stwierdzenie, że "bierze wszystko za bardzo na serio" uznał za niedorzeczne. Spojrzał na drugi list i go zatkało. Ten list był od Jennifer...

Drogi Robercie.

Wiem, że widziałes mnie z tym chłopakiem w sowje osiemnaste urodziny. Chciałabym ci powiedzieć, że ja nie chciałam. On mnie zagarnał do kąta. Był bardzo silny, a ja nie mogłam nic zrobić. A wyjechałam, bo moja mam z którą byłam to zauważyła. Uznała, że jest tu zbyt niebezpiecznie i kazała mi się wyprowadzić, nie miałam czasu, by do ciebie pójść. Mam nadzieję, że mi przebaczysz. Kocham Cię...

Na zawsze Twoja Jennifer


Roberta zatkało po przeczytaniu tego listu. Po kilku minutach bezruchu sprawdził datę wysłania. Prawie rok temu. Na miesiąc przed dziewiętnastymi urodzinami Robert sprawił sobie jeszcze gorszy prezent, niż miał na osiemnaste.


*************************************************************

Retro 15

Robert wszedł do budynku. Był bardzo duży i biały. Normalnie odwiedza go bardzo dużo osób. Ale Robert dotarł do niego o 4 nad ranem. Tylko o tak wczesnej godzinie w tym budynku nie było ludzi. Przeszedł przez długi korytarz i zapukał do jednego pokoju. Ktoś odpowiedział "Proszę!" i Robert wszedł. Od razu zamknął za sobą drzwi, jakby nie chciał, żeby kto go tutaj zauważył.
-Dzień dobry-powiedział.
-Witaj Robercie-odpowiedział człowiek siedzący za biurkiem-Kiedy byłeś tu ostatnio byłeś leżący i do nikogo się nie odzywałeś. Przezywałeś głęboką depresję, ale na leczenie wtedy się nie zgodziłeś. Miałeś dość sił, żeby pokręcić przecząco głową.
-Wiem doktorze.
-Więc po co tu przyszedłeś?
-Chciałbym, by teraz zaczął leczenie.
-Teraz? Wygląda pan zdrowiej niż wtedy!
-Ale nie wie pan co czuje w środku...
-A co czujesz?
-Nie chcę tego opisywać...
-Dobrze. Ale najpierw trzeba cię zbadać dokładniej. To potrwa kilka dni.
-Zostanę tutaj. Nawet pan tego nie zauważy.
Badania trwały równo 4 dni. Prawie bez przerwy. Robert cały ten czas był pod narkozą. Tak było dla neigo bezpiecznie. W końcu wykryto małe zaburzenia w mózgu. Lekarze nigdy wcześniej się z czymś takim nie spotkali.
-Robert...zaczął do niego mówić lekarz po badaniach.
-Tak?
-Co do twego stanu... Możemy go poprawić, stosując pewną metodę... Nie była ona jeszcze testowana, może poważnie zaszkodzić...
-Zgadzam się.
-Jeszcze jedno. To będzie trzeba powtarzać co rok. Dokładnie 15 listopada.
-Dobrze doktorze.
Roberta zaczęto "operować". Tak naprawdę nic mu nie robiono z ciałem. Coś mu przestawiano w mózgu. Było to niebezpieczne, ponieważ Mogli uszkodzić cały mózg.

PS. Ten sposób leczenia został wymyślony przeze mnie i jest w 100% niemożliwy do takiej "choroby" Wink

*************************************************************

Retro 16

Pewien pan wszedł na posest. MIał ze sobą listę. Zaczął mówić:
-A więc dziś skończył się cykl Grand Prix Dzielnicy miasta Melbourne Brighton. Pierwsze miejsce w kategorii wiekowej od 50 lat wzwyż zdobył... Gregory McRogal!!
Drobniutki staruszek podszedł i z ledwością wszedł na podest. Pan, który go wyczytał pogratulował mu i dał puchar. Zaczął znów mówić:
-W kategorii wiekowej od 20 lat do 50 lat zwyciężył... Michael McKilick!!
Młodszy mężczyzna wszedł z łatwością na podest, przyjął gratulacje i wziął kolejny puchar. Pierwszy pan znowu zaczął mówić:
-W kategorii do lat 20 lat pierwsze miejsce zajął... John McGloot!!
Chudy i wysoki chłopak przepchnął się z samego tyłu do podestu. Od niechcenia przyjął puchar i podziękowania.
Natępnie każdy uczestnik podszedłdo stołu bez wyczytywanie, bo trwałoby to kilka godzin, a tamten pan by ochrypł. Mały Robert podszedłdo stołu z nagrodami zajął 3 miejsce. Z trudem się przepchnał i w końcu dotarł do stołu gdy były jeszcze książki. Złapał pierwszą lepszą i wyszedł. Wcześniej brali wsyzstkie zanim doszedł do stołu. Gdy wyszedł z zabójczego tłumu w końcu zobaczył co wybrał "Partia Hiszpańska.

**************************************************************************************************************************

Z powodu wielkiej ilości retrospekcji napisanych przeze mnie, w których nie da się w wiekszości połapac do końca co się kiedy stało postanowiłem zrobić małe uporządkowanie chronologiczne:

-Narodziny
-1 urudziny
-2 urodziny
-3 urodziny
-4 urodziny
-5 urodziny
-Retro 3
-6 urodziny
-Retro 4
-7 urodziny
-8 urodziny
-9 urodziny
-10 urodziny
-Retro 8
-11 urodziny
-12 urodziny
-13 urodziny
-14 urodziny
-15 urodziny
-Retro 5
-16 urodziny
-17 urodziny
-Retro 6
-Retro 7
-18 urodziny
-Retro 9
-Retro 10
-Retro 11
-Retro 12
-Retro 13
-Retro 14
-Retro 15
-19 urodziny
-20 urodziny
-Retro 2
-Retro 1
-Wydarzenia na wyspie


Ostatnio zmieniony przez Robert dnia Nie 21:03, 14 Wrz 2008, w całości zmieniany 43 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.namaste2.fora.pl Strona Główna -> Retrospekcje Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach



fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo


Programosy
Regulamin