Autor Wiadomość
Henry
PostWysłany: Śro 14:46, 23 Kwi 2008    Temat postu:

Gdy Matthew i Megan zniknęli w zaroślach. Odpłynęli w stronę portu
Przywrócony_id:(7)
PostWysłany: Śro 14:34, 23 Kwi 2008    Temat postu:

Mathew podniósł ranną Megan na ręce i wyskoczył za burtę.
- Do zobaczenia w barakach! - zawołał przez ramię i pobiegł w stronę zarośli.


[Mathew i Megan przechodzą do działu Inni - Dżungla]
Henry
PostWysłany: Śro 14:31, 23 Kwi 2008    Temat postu:

-Nie przypominam sobie o tym że zadanie obejmuje zabawę w taksówkę - warknął ale zatrzymał łódź
-Wysiadaj, uważaj na siebie
Przywrócony_id:(7)
PostWysłany: Śro 14:28, 23 Kwi 2008    Temat postu:

- Henry. - Mathew zerwał się na nogi. - Wysadź mnie tutaj. Stąd jest blisko do baraków. Zaniosę Megan do Warricka - nie ma czasu do stracenia. Ty dobij spokojnie do portu! - przekrzykiwał odgłos silnika.
Henry
PostWysłany: Śro 14:16, 23 Kwi 2008    Temat postu:

Podszedł do steru. Był wściekły
Nie wszystko poszło tak jak tego chciałem. Megan dostała, rozbitkowie byli na łodzi Zdenerwowany podszedł do burty i posłał w w ocean serię z karabinu. Następnie wyją z kieszeni, torebkę foliową i wyją z niej mapę. Skierował łódź do portu.
Artemis
PostWysłany: Śro 11:35, 23 Kwi 2008    Temat postu:

Teraz był zmęczony, więc nie miał siły dopłynąć do brzegu. Płynął w końcu krzyknął na pomoc ale ostatnimi siłami dopłynął do wyspy.
- Ja nigdzie więcej nie idę...zostaję tu i koniec. Zimno, mokro słabo i wogóle...
Robert
PostWysłany: Śro 11:02, 23 Kwi 2008    Temat postu:

Robert od razu zaczął płynąć do brzegu.
Nie był zaskoczony swoją decyzją, bo on i tak by nie zabił Innego. Zastanawiał się tylko, dlaczego Sayid odpuścił. Wydawało mu się to nielogiczne. Sayid umiał strzelać i zabijać. Robert wiedział, że sam nie mógł nic zrobić. Bo wiedział, że sam nie umiał zabijać.
Do brzegu dopłynał jako pierwszy. Usiadł na wąskim kawałku plaży i znów patrzył w morze. Tym razem wiedział po co patrzy.
Przywrócony_id:(7)
PostWysłany: Śro 10:42, 23 Kwi 2008    Temat postu:

- Słuszna decyzja. - Tom zerknął na Roberta, który zaskoczony ruchem Sayida, również wskoczył do wody.
Henry schował pistolet i podszedł do lewej strony statku.
- Co za upierdliwy dzieciak. - wymamrotał i kopnął rękę Artemisa, która kurczowo trzymała się barierki. W rezultacie chłopak został zmuszony do poluzowania uścisku i wylądowania w czarnej tafli wody. - Do następnego.
- Co z nią?! - wrzasnął poddenerwowany Mathew. - Pytam: CO Z NIĄ, DO JASNEJ CHOLERY?!
Tom pochylił się nad dziewczyną i odsłonił rąbek koszuli, spoglądając na ranę. Skrzywił się lekko na świadomość tego, jak była poważna. Rozdarł swoją koszulę i zacisnął ją na miejscu postrzału:
- Ja wracam do łodzi podwodnej. - oznajmił. - Henry, przejmij ster i dobij jachtem do portu. A ty, Mathew... - podniósł się i podszedł do barierki. - Uciskaj ranę i utrzymuj dziewczynę przy świadomości: śpiewaj, tańcz na golasa - wszystko jedno. Nie wolno jej zamknąć oczu. Nie mamy tutaj narzędzi, żeby wyciągnąć kulę. Warrick zajmie się nią w barakach.
- Przecież to kupa drogi! - zaprotestował Mathew. - Ona się wykrwawi!
- Miejmy nadzieję, że nie. - Tom zeskoczył do wody i popłynął w stronę włazu łodzi podwodnej wystającego z powierzchni morza.
Henry przejął stery i odbił w lewo, kierując się w stronę portu.
- Megan! Megan!! - krzyczał Mathew, ściskając dłoń dziewczyny. - Patrz na mnie i rozmawiaj ze mną... Megan!
Sayid Jarrah
PostWysłany: Śro 8:18, 23 Kwi 2008    Temat postu:

Ręka zaczynała mu drżeć, sytuacja wymykać się spod kontroli, przez jego głowę przewijało się teraz to co na tej wyspie zrobił do tej pory. Zawsze chciał kogoś uratować, komuś pomóc, do czegoś nie dopuścić, ale efekty....człowiek zastrzelony przy osadzie, psychopata w bunkrze, torturowanie Bena. To stawało się silniejsze, spuścił głowę nie zwarzając na wydarzenia wokół i zobaczył postrzeloną przez siebie kobietę.
"Czas odkupić winy"-pomyślał po czym puścił głowę chłopaka i zeskoczył do wody.
Przywrócony_id:(7)
PostWysłany: Wto 21:33, 22 Kwi 2008    Temat postu:

- Więc pozwól mi nadrobić straty. - podszedł do Ryana i uderzył go w twarz kolbą broni. Kiedy mężczyzna upadł na ziemię, kopnięciem zrzucił go z pokładu statku. - Odezwij się, jak znajdziesz na dnie jakąś fajną muszelkę. - warknął i tym razem wycelował z powrotem w Sayida. - Zaczyna mnie nudzić ta zabawa. Odpuść.
Artemis
PostWysłany: Wto 21:32, 22 Kwi 2008    Temat postu:

- No nie...
Wskoczył do wody i w przypływie bohaterskiej odwagi podpłynął do łodzi. Łódź wiadomo nie płynęła szybko. Nogę podnosił do góry i próbował wejść ale nie mógł. W końcu jedną nogą był na statku a drugą w wodzie i spojrzał do góry szczerząc zęby.
- Nie porwiecie moich przyjaciół! Zgredek nie pozwoli...
Zaśmiał się. I ledwo się trzymał łodzi.
Ryan Crower
PostWysłany: Wto 21:30, 22 Kwi 2008    Temat postu:

-Zastrzelisz mnie i co potem? -zapytał przedrzeźniając go- I tak jesteśmy w lepszej sytuacji, myślisz że oni nie poświęcą mojego życia, aby ratować swoje? Żałuję że nie znam się z nimi długo. Życie jest brutalne- powiedział z uśmiechem podnosząc ręce do góry.
-Już to przerabialiśmy 'generale', Ty też miałeś wiele okazji aby mnie zabić i nie zrobiłeś tego.
Przywrócony_id:(7)
PostWysłany: Wto 21:18, 22 Kwi 2008    Temat postu:

- Cholera, Ryan. - westchnął ze znudzeniem Henry. - Mówimy o uzbrojonych ludziach, prawda? A ja nie widzę, żebyś miał przy sobie broń. - stanął metr od mężczyzny i wycelował mu w głowę. - To twoja ostatnia szansa na zeskoczenie z łodzi. Wracaj na wyspę i poczęstuj kolegów krakersami.
Ryan Crower
PostWysłany: Wto 21:14, 22 Kwi 2008    Temat postu:

-Jest Was dwóch, nas jest trzech. Chcesz mieć na sumieniu życie swojego kolegi? Sayid jest zdolny do wszystkiego- powiedział niepewny siebie Ryan.
Wiedział że najgorszą rzeczą jaką może teraz zrobić jest to aby pokazać że się boi.
Przywrócony_id:(7)
PostWysłany: Wto 21:09, 22 Kwi 2008    Temat postu:

- Nie chcesz zobaczyć jak bardzo się mylisz. - warknął Henry i zaczął zbliżać się do Ryan'a, ciągle w niego celując. - Powiedz mi na przykład: kto jest teraz w lepszej sytuacji? Ja czy ty? Gdzie twoja broń?
- Zamknij się! - zawołał Tom w stronę grożącego Sayida. - Gdybyś chciał zastrzelić Mathewa, już dawno być to zrobił!

Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group